Jeszcze niedawno media podawały informację o paraliżu wywołanym śniegiem. W niektórych rejonach wciąż trudno poruszać się bez łańcuchów na kołach. W ten weekend Stany Zjednoczone walczyły również z deszczem.
Meteorolodzy donoszą, że podobnej sytuacji pogodowej nie było od połowy lat dziewięćdziesiątych. Kalifornia od zeszłego piątku walczy ze skutkami niezwykle gwałtownych burz i opadów deszczu. W regionie zapanował chaos: problemy w komunikacji na lądzie i w powietrzu, brak prądu w wielu miejscach oraz powyrywane z korzeniami drzewa. Niestety są również ofiary śmiertelne oraz wiele rannych. Ich liczba może znacząco wzrosnąć. Dodatkowo niemal 120 tysięcy osób nie ma dostępu do prądu.
Najwięcej zniszczeń powstało w rejonie Los Angeles. To tutaj najwięcej osób zostało bez prądu z powodu połamanych drzew oraz zerwanych linii energetycznych. Dwie osoby zginęły w wypadkach na autostradzie. Zawiniły warunki atmosferyczne oraz śliska nawierzchnia. Jeden kierowca zginął w wyniku zalania samochodu wodą. Czwarta osoba zginęła porażona prądem. Wiele osób odniosło rany w wypadkach, zderzeniach i kolizjach oraz w wyniku zawalenia się autostrady.
Wstrzymano ruch w powietrzu, wiele lotów odwołano a inne są znacznie opóźnione. Odwołano również imprezy, jakie miały odbyć się w zeszły weekend.
Istnieje ryzyko lawin i osuwisk, ponieważ ziemia nie nadąża przyjmować takich ilości wody. Pozostaje mieć nadzieję, że sytuacja uspokoi się na tyle, aby służby ratownicze mogły zacząć działać.