Donald Tusk ponownie został przewodniczącym Rady Europejskiej. Wybór Polaka na to ważne stanowisko poprzedził kolejny incydent w Polską w roli głównej.
Czwartek okazał się wyjątkowo intensywnym dniem w Brukseli. Na szczycie zebrali się przedstawiciele państw członkowskich Unii, aby zdecydować, kto zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej na kolejne 2,5 roku.
Polska wyraźnie nie wspierała kandydatury Donalda Tuska dając temu wyraz na każdym kroku od kilku dni. Do ostatnich chwil próbowano przekonać, aby na to stanowisko wybrać kogoś innego. Tymczasem państwa członkowskie okazały się wyjątkowo zgodne w tym zakresie i w niecało 30 minut niemal jednomyślne zagłosowały za pozostawieniem Tuska na tej funkcji (przeciwna była tylko i wyłącznie Polska).
Jak wyglądało głosowanie?
W pierwszym kroku zapytano, kto jest przeciwny kandydaturze Donalda Tuska. A ponieważ rękę podniosła jedynie premier Szydło nie kontynuowano dalszego głosowania. Każdy, kto chciał się wstrzymać od głosowania mógł to zgłosić wcześniej- jednak nikt nie zdecydował się na ten krok. Wcześniej mówiło się, że reprezentant Wielkiej Brytanii zdecyduje się na wstrzymanie głosu, jednak ostatecznie zagłosował za Tuskiem.
Premier zarzuca Donaldowi Tuskowi, iż ten przekroczył swoje uprawnienia i wykorzystywał swoją pozycję do wpływu na konflikty wewnętrzne Polski. Kilka dni przed wyborami rząd przedstawił swoją kandydaturę na to stanowisko, na którym widziano Jacka Saryusz- Wolskiego. Kraje członkowskie nie zostały jednak przekonane do zmiany w przywództwie rady. Co więcej szeroko komentowano postawę kraju, który nie wspiera własnego kandydata na tak ważne stanowisko, co jest precedensem w historii Unii.
(Źródło: własne, Zdjęcie: Pixabay.com)
