Niskie temperatury sprawiają, że szybciej chudniemy, łatwiej się dotleniamy, a przede wszystkim wzmacnia się nasz układ obronny. Jak to możliwe?
Nasz dobrodziej mróz
Gdy temperatura spada poniżej zera, najchętniej zakopujemy się pod kocem z książką i gorącą czekoladą. To spory błąd, gdyż zimowe spacery to prawdziwe dobrodziejstwo nie tylko dla sylwetki, ale również dla naszego zdrowia. Mróz niszczy wszelkiego rodzaju bakterie i wirusy. Jednocześnie aktywizuje siły obronne organizmu. Powoduje, że ciało instynktownie zaczyna bronić się przed nieprzyjemnym doznaniem chłodu. Naczynia intensywniej kurczą się i rozszerzają. Dzięki temu krew w żyłach zaczyna szybciej krążyć, co powoduje też lepsze odżywienie i dotlenienie komórek. Dlatego po spacerze w mroźny dzień, łatwiej się nam skupić czy przyswoić nowe wiadomości. Poza tym zaktywizowane przez mróz białe i czerwone krwinki, stają się bardziej wyczulone na obecność wirusów i bakterii. Ponadto zastrzyk mroźnego powietrza ułatwia oczyszczanie dróg oddechowych i płuc, dzięki czemu swobodniej nam się oddycha. Zimowy marsz sprawia, że z większą łatwością osiągamy stan relaksu. Odpowiedzialna jest za to nie tylko dodatkowa porcja endorfin, ale również fakt ogólnego pobudzenia organizmu.
Mróz a sylwetka
Na mroźnych spacerach korzysta też nasza sylwetka. Niskie temperatury powodują, że organizm wytwarza więcej wewnętrznego ciepła. To z kolei aktywizuje brunatną tkankę tłuszczową do działania, która jest kompletnym przeciwieństwem białego tłuszczu odkładającego się na brzuchu, udach i biodrach. Oznacza to w praktyce szybszą utratę niechcianych kilogramów i centymetrów. Ponadto mroźne powietrze powoduje też częstsze skurcze mięśni, co sprzyja ich uelastycznieniu. Znajdzie to swoje odbicie, gdy wiosną powrócimy na ścieżki biegowe, wsiądziemy na rower czy wrócimy na siłownię. Niska temperatura zapobiega bólom mięśni i stawów. Dzięki temu też o wiele szybciej się regenerujemy po wysiłku.
Jak efektywnie spacerować zimą?
Minimalny czas, jaki powinniśmy spędzić na zimowym spacerze to 30 min – maksymalny to godzina. Poza tym ważne jest tempo – najlepiej jeśli będzie to szybki marsz. Ponadto możemy też kombinować z szybkością chodu lub utrudniać sobie trasę wspinając się lub przedzierając przez grubsze warstwy śniegu. Osobiście preferuję pierwszy styl czyli szybki marsz, co pozwala mi w ciągu 40-45 minut spalić do 700kcal. Wybierając się na taki mroźny marsz, należy pamiętać o właściwym stroju. Idealnie sprawdza się w takich warunkach bielizna i odzież termoaktywna lub preferowany przez specjalistów od zdrowia „styl cebulkowy” (czyli kilka warstw koszulek). Potrzebne są nam również wygodne buty. Koniecznie z dobrą, grubą podeszwą oraz bieżnikiem i wodoodporną powierzchnią.
Źródła: hellozdrowie.pl; Moda na zdrowie nr 12 (138); Skarb 12/2006; zdj.: SofieZborilova (pixabay.com)