Była już moda na bycie „eko” czy „fit”. Teraz czas na filozofię slow. To trend, który świetnie odnalazł się w naszej rzeczywistości pełnej pośpiechu i skłonności do gromadzenia „zapasów”. Co ważniejsze nie nakazuje nam rezygnować z większości przyjemności – jak na przykład dbanie o wygląd, a jedynie proponuje, by trochę zweryfikować swoje wybory w tym kierunku …. i nieco zwolnić.
SLOW czyli właściwie co?
SLOW to skrót od angielskiej mieszaniny następujących pojęć:
S – sustainable = zrównoważony;
L – local = lokalny;
O – organic = organiczny;
W – whole = nieprzetworzony.
W praktyce filozofia slow oznacza świadome, czasochłonne wybory, w których wszystko to co naturalne i lokalne jest na pierwszym miejscu. Trend ten opiera się również na promocji zdrowia i zachowaniu umiaru. Znalazł on już swoje zastosowanie w takich dziedzinach, jak jedzenie – slow food, czyli stawianie na zdrowe, mało przetworzone, a przede wszystkim pochodzące od rodzimych wytwórców produkty czy moda – slow fashion, czyli zakupy w tanich sieciówkach i stawianie na lokalnych projektantów. Teraz zadamawia się w jednej z ważniejszych dziedzin naszego życia, jakim jest pielęgnacja ciała.
Slow beauty w teorii i praktyce
Slow beauty to sięgnięcie do natury i świadoma pielęgnacja urody z uwzględnieniem faktycznych potrzeb skóry. Istotę slow beauty stanowią cierpliwość i rutyna, które w efekcie doprowadzają do stałej zmiany. Tu nie ma miejsca na szybkie efekty czy chwilowe uleganie nowym trendom. W praktyce slow beauty można zamknąć w następujących krokach:
- Wybieramy jedynie te kosmetyki, których formuła oparta jest na naturalnych składnikach.
Potwierdzają to specjalne certyfikaty przyznawane przez organizacje oceniające kosmetyki organiczne i naturalne; takie jak: ECCOCERT (Francja), BDIH (Niemcy), SOIL ASSOCIATION (Anglia), AIAB (Włochy), ALLERGYCERTIFIED (organizacja międzynarodowa). - Szukamy kremów, o jak najprostszym składzie.
Optymalna formuła powinna zawierać w składzie nie więcej niż dwie substancje aktywne. - Zużywamy cały kosmetyk do końca.
Dopiero po jego wykorzystaniu kupujemy następny. To trudne, bo reklamy i zniżki w ulubionych drogeriach zachęcają do „dużych zakupów”. Ma to jednak swoje praktyczne uzasadnienie: otwarte kremy tracą swoje właściwości. - Codziennie znajdujemy kilka / kilkanaście chwil dla siebie.
Slow beauty wymaga od nas, byśmy zwolniły, ale przede wszystkim nauczyły się systematyczności. Tylko wtedy możemy liczyć na oczekiwane efekty. - Określamy ściśle potrzeby swojej skóry.
Potrzebna jest w tej kwestii dobra znajomość rodzaju cery, ale nie tylko. Wybierając dany kosmetyk czy zabieg pielęgnacyjny warto wziąć pod uwagę także aktualny stan naszej skóry, która na przykład może być przesuszona po zimie lub obciążona (a tym samym osłabiona i bardziej wrażliwa) przez zabiegi kosmetyczne. - Nie nastawiamy się na szybkie efekty.
W slow beauty działamy powoli, z uwagą i delikatnością. Każdy z zabiegów wykonujemy powoli, skupiając się na kolejnych partiach ciała i celebrując chwile, które poświęcamy na pielęgnację. - Musimy uświadomić sobie, że w pielęgnacji skóry ważna jest nie ilość kosmetyków, a ich jakość.
Zmieniając myślenie w tej kwestii osiągniemy dużo lepszy, a przede wszystkim trwalszy efekt. Nie staniemy się ładniejsze nakładając na skórę jednocześnie kilku super-preparatów. To nie przyspieszy naszego celu, jakim jest chociażby pozbycie się cellulitu czy wymodelowanie sylwetki przy odchudzaniu.
Na koniec pozostaje jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Slow beauty nie ogranicza się jedynie do działania w sferze upiększania czy pielęgnacji ciała / skóry. W trendzie tym ważne jest jednoczesne zastosowanie nowych zasad, zarówno pod względem diety, jak i wdrożenia aktywności fizycznej. Dopiero łącząc te trzy elementy i dodając do tego dbałość o równowagę psychiczną, możemy mówić o slow beauty w praktyce oraz czekać na efekty.
źródło: Moda na zdrowie 01/2019;
grafika: pixabay.com
