Grudzień miesiącem strat dla polskiej kultury. Odszedł jeden z najbardziej charakterystycznych satyryków naszego kraju.
W połowie grudnia odeszła jedna z najbardziej charakterystycznych osób na polskiej estradzie Bohdan Smoleń. Bawił i rozśmieszał wiele pokoleń, a jego powiedzonko „A tam, cicho być!” od razu przywodzi na myśl pacjenta niewielkiej postury w najsłynniejszym monologu kabaretowym. Podobnie z Panią Pelagią, która wytrwale odpowiadała na pytania reportera Laskowika. To Smoleń z przyjaciółmi dał początek dzisiejszym kabaretom. Dla wielu jak sami mówią jest wzorem kabareciarza. Na scenie spędził znaczną część swojego życia, jednak z wykształcenia był zootechnikiem.
Smoleń nie miał łatwego życia. Było ono naznaczone tragediami w życiu osobistym (jego syn i żona popełnili samobójstwo), jednak długo walczył o siebie a także o innych powołując do życia Fundację Stworzenia Pana Smolenia. Przekuł swoją miłość do zwierząt w pomoc potrzebującym. Przyjaciele wspominają go, jako skromnego filantropa. Od lat też walczył ze zdrowiem, które mocno dawało się we znaki. Wszczepiono mu rozrusznik serca, przeszedł cztery udary i od lat za dużo palił. Przegrał nierówną walkę 15 grudnia 2016 roku. Miał 69 lat.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się na cmentarzu w Przeźmierowie niedaleko Poznania. W ostatniej drodze towarzyszyli mu ludzie sceny, kabaretu, przyjaciele oraz najwięksi fani. Zenon Laskowik, z którym to podbił scenę wygłosił mowę pożegnalną.
Na zawsze pozostanie w naszej pamięci!